Następnego, ostatniego dnia pobytu w Rzymie, msza św. odbyła się z samego rana w kaplicy naszych sióstr-gospodyń. Za ołtarzem widniało duże okno z kolorowym witrażem z promieniami słońca i niebem, stanowiącym tło dla centralnie w witrażowym słońcu umieszczonego przed nim dużego drewnianego krzyża z Jezusem.
Obok kaplicy znajdowała się recepcja i hol, na którego ścianach wisiały zdjęcia z życia zakonu sióstr Benedyktynek od Miłości. Nie miałem wcześniej pojęcia o istnieniu tego zgromadzenia, a tym bardziej świadomości, jak wiele trudów i upokorzeń musiała przejść jego założycielka, s. Kolumba Gabriel, zanim zainicjowała w 1908 roku w miejscu, w którym spędziliśmy 3 noce, ochronkę dla ubogich dziewcząt przyjeżdżających do pracy w Rzymie oraz dla osieroconych dzieci. Prawdziwe jej nazwisko to Janina Matylda Gabriel, urodzona w 1858 r. w Stanisławowie. Rodzice jeszcze w jej dzieciństwie przeprowadzili się wraz z nią do Lwowa. Gabriela, po ukończeniu szkół i odkryciu powołania, wstąpiła do zakonu benedyktynek, gdzie z powodzeniem i bardzo aktywnie rozwijała je na różnych polach. Między innymi podjęła się organizowania nowego domu dla zakonu. Podczas realizacji tego zadania jeden z wykonawców okazał się oszustem, przywłaszczył dużą sumę pieniędzy, a na dodatek rzucił na nią oskarżenia typu obyczajowego. Zmuszona do wyjazdu ze Lwowa pojechała do Rzymu i tam, krok po kroku, mozolnie przez długie lata walczyła o oczyszczenie się z zarzutów i odzyskanie dobrego imienia. Robiła to przede wszystkim dobrymi czynami, pomagając potrzebującym konsekwentnie i z nadzieją, że prawda, Bóg i dobro zwyciężą.
Cóż bardziej może być przykładem realizacji Franciszkowego, a jednocześnie ponadczasowego zawołania z bulli na rok jubileuszowy: „Niech nadzieja napełni serce-nadzieja zawieść nie może”, niż postawa i życie siostry zakonnej Kolumby?
Zmarła w roku 1926, a w pamięci jej otoczenia pozostała jako osoba cechująca się prostotą, ubóstwem, poświęceniem i bezinteresownością. W roku 1993 została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II, po spełnieniu wszelkich procedur sprawdzających. Dzisiaj założone przez Kolumbę zgromadzenie Sióstr Instytutu Benedyktynek od Miłości ma kilka domów na terenie Włoch, między innymi ten, który udzielił nam gościny.
Wyjeżdżając z Rzymu odwiedziliśmy bazylikę świętych Janów (Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty) na Lateranie, która jest „MATKĄ I GŁOWĄ WSZYSTKICH KOŚCIOŁÓW MIASTA I ŚWIATA”, jedną z 4 większych w Rzymie i zarazem na świecie- obok bazyliki św. Piotra na Watykanie, Matki Bożej Większej i św. Pawła za Murami. Z tych czterech nie udało nam się odwiedzić tylko tej ostatniej, z braku czasu.
Już sama pełna nazwa i funkcja, jaką pełni bazylika laterańska, robi wrażenie i budzi respekt. Towarzyszyła mi świadomość doniosłości miejsca oraz wdzięczność Bogu, że poprzez Ducha Świętego tak kierował poczynaniami wszystkich następców św. Piotra, że pozostawili nam takie widome znaki obecności Kościoła Powszechnego, do którego mam szczęście należeć.
Nocleg tego dnia spędziliśmy jeszcze we Włoszech, przy granicy z Austrią, by następnego wjechać do niej i przejeżdżając przez malownicze Alpy, zatrzymać się w miejscowości Gurk. W podziemiach XII-wiecznej romańskiej katedry mieliśmy mszę św., odprawioną pomiędzy stu kolumnami, wśród których była również XII-wieczna krypta z grobem św. Hemmy – założycielki domów zakonnych w Austrii. Zarówno sceneria tego miejsca, jak i akustyka były niecodzienne. Odległości pomiędzy kolumnami ok. 2 m, podobnie jak ich wysokość, łuki wsparte na tych kolumnach, a wszystkie elementy wykonane z białego, oszlifowanego kamienia, również łukowaty strop robiły wrażenie. Cały czas mam przed oczami stojącego za niedużym ołtarzem ks. Ignacego odprawiającego mszę, w perspektywie jednego z korytarzy utworzonego z kolumn – niezapomniany widok. I wybrzmiewające w tym pomieszczeniu, z lekkim pogłosem, kazanie. Ks. Ignacy na każdej z dziesięciu naszych pielgrzymkowych mszy wygłaszał kazanie. Krótkie, ale zwięzłe, na czasie, pobudzające do myślenia, trafiające w sedno i w serce. To też dar Ducha Świętego, nie każdemu dany:)
Tego dnia zatrzymaliśmy się jeszcze w sanktuarium Matki Bożej Matki Austrii w Mariazell, gdzie trafiliśmy na odbywające się tam uroczystości. Wnętrze świątyni wypełniał doniosły dźwięk organów i śpiew wiernych siedzących w ławkach lub uczestniczących w procesji.
Następnie dojechaliśmy na wzgórze Kahlenberg, skąd w 1683 r. Jan III Sobieski dowodził bitwą ocalającą Europę przed najazdem Turków, podziwialiśmy panoramę wokół Wiednia.
Nocleg spędziliśmy już na terenie Czech w miejscowości Znojmo, gdzie zorganizowaliśmy sobie kolację przy grillu, pogodny wieczór ze śpiewem i żartami. To kolejna okazja do integracji, choć w zasadzie ta już dawno nastąpiła, więc pozostało tylko zacieśnianie jej i cieszenie się sobą.
Czytaj więcej: Pielgrzymi szlak (oczami i sercem Krzysztofa) cz. 4.
Czytaj więcej: Pielgrzymi szlak (oczami i sercem Krzysztofa) cz. 3.
© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.