Trwają w naszej parafii „Misje u stóp krzyża”. Nie mam specjalnie wiele takiej „bezczelnej” ochoty nauczać tu o krzyżu, bo w takim stopniu jak wiele osób wokół mnie ja w życiu go nie zaznałem. Wybieram więc tylko pewne aspekty tej kwestii.

         Zawsze przychodzi czas, choćby przed samą śmiercią, gdy trzeba przyoblec się w czerwoną albę cierpienia, by ponieść go na swoją Golgotę. Źródła tych cierpień zaś dziwnie się zmieniają, na miarę czasów, w jakich żyjemy. Co by dziś ujrzała ta kopia krzyża, jaki niósł św. Otton w XII w., w czasie misji na naszych ziemiach?  

       Na pewno „usłyszałby” szemrzące rzeki codziennych obmówień, plotek, na które nawet nie mamy szans, by odpowiedzieć, bo to są sądy kapturowe, bez naszego udziału. Codziennie odbiera nam się szacunek ludzi wokół... językami. Właśnie ktoś do niedawna chętnie ze mną rozmawiający, nagle zaprzestał rozmów, zmienił stosunek do mnie, ale nie mam pojęcia, dlaczego (przyczyną muszą być „złe języki”, nie było między nami konfliktu). A jeszcze ktoś inny o coś mnie oskarża wobec swoich licznych kolegów, ale nigdy mnie nie zaprosił, bym dopowiedział przemilczaną przez niego część historii. Czytając zaś forum na jednym z portali miasta, pozostając krytycznym wobec wielu posunięć władzy, jednocześnie rozumiem, że sporo ataków na te władze to jednostronne sądy, w których nie daje się często szansy na odpowiedź drugiej stronie. A jak często atakuje się księży, już nie mówię, że linczując ich zbiorową odpowiedzialnością za odosobnione fakty pedofilii innych duchownych (tak, odosobnione, poświęciłem sporo czasu, by to w sieci zbadać, poznać promilową ilość tych strasznych występków), ale i za ich codzienną posługę polegającą czasem na odmowie nienależnych praw osobie, która żyje w konkubinacie i chce być rodzicem chrzestnym reprezentującym Kościół. Oskarżając, najczęściej stosuje się opisaną przeze mnie metodę niepełnej prawdy, wedle starej reguły „Pół prawdy to całe kłamstwo”. Pisze się na przykład na forum, jaki to zły jest ksiądz, bo „odmówił, a pewnie chciał dostać łapówkę” - pomija się przy tym fakt, że istniała przeszkoda kanoniczna, by ksiądz się zgodził z oczekiwaniami drugiej strony.

        Każdy z nas opisanemu rodzajowi krzyża, skutkom biczowania językiem, kiedyś został lub będzie poddany. Ba, każdy z nas kiedyś też tak zgrzeszył, może co jakiś czas tak grzeszy. Choć można z tym walczyć w sobie, np. postanowić, że ile się tylko da, będzie się unikało oceniania czegokolwiek, a w to miejsce milczało. Przyznam, to jeden z największych dylematów dla mnie – kiedy milczeć, a kiedy pozwolić sobie na krytykę. Są przecież np. „rozmowy branżowe” w miejscu pracy, gdzie o złu nawet należy powiedzieć, ostrzec, że np. dana osoba działa negatywnie, że trzeba wobec niej być ostrożnym albo że do tej osoby lepiej nie iść z problemem, bo go nie rozwiąże, ale do innej – zawsze, uniknie się w ten sposób kłopotów (pamiętam pewną osobę z kierownictwa zakładu pracy, u której nigdy nic się nie dało załatwić, ale u jej przełożonego – zawsze i to od ręki).

        Ten Ottonowy krzyż ujrzałby też dziś coś niesłychanego w dziejach, manipulacje w sferze należnej tylko Bogu. Otóż trwa właśnie czas, gdy Platforma Obywatelska w sposób skandaliczny, potępiony przez Episkopat Polski, narusza świętość życia ludzkiego, wmuszając pospiesznie uchwalaną (w trybie wyborczym, chciałoby się rzec) ustawę o in vitro, gdzie zarodek ludzki nie funkcjonuje nawet w nazwie jako człowiek.

        I zachęcam właśnie teraz do wpatrzenia się nie w proponowaną przez polityków ciemność grobu, który nazywają kołyską, lecz w światło zwycięskiego krzyża. Oto na piątym miejscu listy przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia znajduje się utwór muzyków chrześcijańskich, z kręgu słynnego 2 Tm 2, 3, ale pod nazwą Luxtorpeda, z niespodziewanym tekstem, (który dedykuję politykom PO, SLD i TR, ich elektoratom), o świętości życia:

 

         44 dni
44 dni - tyle to trwało.
Dla niektórych całe życie to za mało.
Ja ciebie spotkałem i to zmieniło wszystko,
byłeś daleko i jednocześnie blisko.
To głupie, ale wiesz co?
To ja bałem się ciebie jak dziecko.
Mam poczucie winy, że to może przeze mnie,
że za mało chciałem i nie byłem pewien.

Nie mieliśmy szansy na dotyk...
Nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy...

Nie wiem, ale czuję, że ty wiedziałeś lepiej,
że widziałeś mnie lepszego niż jestem.
Ja dałem Ci czas i tylko tyle.
I może poczucie, że masz dom choć na chwilę.
Zabrała mi serce jak byś chwycił je ręką.
Zmieniła na lepsze sama twoja obecność.
Gdy jej zabrakło, dotknęło mocnej
Tak, że stare łzy ocierał już nowy człowiek

Nie mieliśmy szansy na dotyk...
Nie mogliśmy spojrzeć sobie w oczy...

Żyłeś ponad 6 tygodni, dając dwojgu nowe serca.
Tyle zmienił mały człowiek - niemal lżejszy od powietrza.
A kiedy przyjdzie nam się spotkać to poznamy się po oczach.
Ściskamy mocno! Mama, Tata i twoja młodsza siostra.

A kiedy syn zapyta mnie: "Dlaczego jego brat
musiał odejść zanim przyszedł na świat?"
Synu mój, człowiek może żyć pięknie 44 dni
albo się zmagać przez wiele długich lat.
Zapytał mnie jeszcze raz: "Czy sprawiedliwe to jest,
że na ludzi dobrych i złych tak samo pada deszcz?"
Synu mój, ufaj, że właśnie tak ma być.
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Lepiej się naucz już teraz jak bez odpowiedzi żyć!
Bez odpowiedzi żyć!

Na dzień dziecka, dnia pierwszego czerwca,
odchodząc w prezencie dałeś dwojgu nowe serca.
Mały człowiek - niemal lżejszy od powietrza.
Zrobił to co chciał i urwał się po lekcjach.

 

Marek Parafialny (10 VII 15)

 

{oto link z You Tube'a, gdzie można posłuchać „44 dni”: https://www.youtube.com/watch?v=rA4VH1wQKjA}. A głosować na ten utwór na Liście Przebojów Pr.3 PR można, po zalogowaniu się tam, wpisując link: http://lp3.polskieradio.pl/

 

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.