Mówi się czasem, że sami z siebie nie jesteśmy dobrzy, że to okoliczności czynią nas dobrymi, a gdybyśmy znaleźli się poza kontrolą społeczną czy rodzinną, upadlibyśmy. Jako ilustrację podaje się fakt zadziwiającej odmiany wielu wczasowiczów, gdy znajdą się daleko od rodzin, w domach wczasowych – poluzowanie moralne bywa tam nawet spore.

Dziś chciałbym jednak pochwalić SCHEMAT, koleiny, w których czynimy dobro, a może … tory, którymi wreszcie bez wstrząsów dążymy do Nieba. Lubię tę dojrzałość, dzięki której nie muszę sprawdzać, że film pt. „Tęskniące studentki” na znanym ogólnodostępnym kanale TV naziemnej, to pornos light, zwany dla niepoznaki erotycznym. Lubię te koleiny dla wapniaków, dla „dewotów”, dla „pruderyjnych”, dzięki którym nie czuję nawet pokusy oglądania filmów pornograficznych czy klikania na pieprzny artykulik w Onecie.

Wiem jednak, że to nie efekt wyłącznie mojej woli. To łaska Boża, którą lubię porównywać do siły wyporu wody na głębinie. Chcesz podnieść rękę w wodzie? Poddaj ją temu żywiołowi – sama szybko uniesie się na powierzchnię.

Lubię znane reguły anty-pociągu seksualnego mknącego po torach (pociąg seksualny jedzie tymi torami w innym czasie, ciągnięty małżeństwem). Odwracanie oczu „od marności”, patrzenie selektywne, bardziej do wewnątrz i nie na wszystko, co zmysłowość poddaje. Lubię, ale wiem, że są okresy, gdy człowiek dziwnie łatwo traci ten pancerz, by zaczął się czas próby.

Jednak dziś jest dobrze (piątek), w domu czeka na mnie tygodnik o inicjałach „DR” i „w S”(polityczne, więc tajemniczo „oznakowałem”) oraz „Gość Niedzielny” – krainy bezpieczne, głupot nie znajdę tam, celebryctwa, seksoholizmu, efektowności maskującej pustkę.

Marek Parafialny (4 IV 14)

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.