* * *

Wolność

„Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę.“ (1Kor 6,12)

 

Bóg sam w sobie jest Wolnością a my jesteśmy Jego (Jej) cząstką. Wszyscy jesteśmy w pierwszych chwilach na tym świecie wolni, szczęśliwi, radośni, przepełnieni miłością i prawdą - jak Bóg, bo przecież stworzył nas na swój wzór i podobieństwo.

 

Pierwsza myśl, którą przy tym zdaniu „rejestrujemy” – O! Tak więc Bóg wygląda tak jak my!? 

 

Współczesny człowiek jest właściwie już tylko Jego odbiciem w lustrach gabinetu śmiechu. I właśnie ten „mały”, dla Stwórcy tak wiele znaczący człowiek próbuje wielokrotnie grać rolę Boga. 

 

Nie taki był Jego zamysł. Jego największym pragnieniem było wypełnienie nas miłością i wolnością, Jego celem ich pomnożenie. Miłością duchową pisaną z dużej litery. Miłością, której absolutnie nie rozumiemy. W  momencie gdy mówimy o „ziemskich” uczuciach i emocjach, o pożądliwościach i instynktownych zachowaniach, zwanych przez nas miłością, jesteśmy podobni zwierzętom. Bo z tej miłości rodzi się nienawiść, zazdrość; wszczynane są kłótnie, bójki a nawet wojny. W imię miłości mordujemy drugich. Jak zwierzęta. 

 

I może właśnie dlatego, Darwin szukając uporczywie źródła naszego jestestwa poszedł najłatwiejszą drogą ... Była małpa – jest człowiek. I tak jak pierwsi filozofowie odsunęli badanie spraw duchowych, szukając odpowiedzi na wszystko w umyśle, tak i on zatrzymał się przy tym „widzialnym”. A myśliciele światowi? Złożyli pracę nad poszukiwaniem przyczyn stworzenia świata w ręce naukowców. Uczeni z kolei pytają się dziś w wielu przypadkach, gdzie był początek porządku rzeczy, które nas otaczają, które z czasem poznaliśmy. 

 

Czego oni właściwie poszukują? Jakie pytania zaprzątają im głowy? 

 

Hm ... I ja zadaję sobie wiele pytań. Na przykład, najprostsze rzeczy i zjawiska, stany i przypadki są dla mnie najbardziej skomplikowanymi ... Dlaczego żyję? Jak to się dzieje? Czy życie rozpoczyna się w momencie pierwszego oddechu, czy też pierwszego uderzenia serca? Może obydwa następują jednocześnie? Co jest aktem końcowym? Czy istnieje takowy? Od którego momentu zaczyna się śmierć? Umieramy w ogóle?

 

W pewnym momencie karcę sama siebie, przecież odpowiedź już mam – za wszystkim kryje się Bóg; Jego Prawda, Jego Miłość, Jego Duch, Jego Wolność. Jakże jawna tajemnica.

 

* * *

 

Miłość

 

„Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” (1Kor 1,13)

 

Bóg kocha swoje stworzenia bezgranicznie. Na Jego mapach nie ma granic państw, czy miast. Co ja piszę, On przecież nie ma żadnych map. Patrząc na nas nie widzi koloru skóry, kroju ubrania, fryzury; nie zagląda do naszego garażu czy na konto bankowe; nie podziwia naszych trofeów z polowań, lub medali za osiągnięcia sportowe. Nie. On przenika to wszystko aby dotrzeć do naszej duszy, i dopiero tam, w jakimkolwiek stopniu jest to rozwinięte, rozpoznaje samego Siebie. To jest tak, jakby źródło podążało za kroplą, która już dawno z niego wytrysnęła. I źródło pragnie zobaczyć, czy ona jest rzeką, jeziorem, może oceanem; czy też może ostatnie jej molekuły powoli giną, wysychają. 

 

Tak kocha nas Bóg, tak silna i nieprzerwana, nieograniczona jest Jego Miłość do nas.

 

A jak kochamy my? 

 

Popatrzmy może najpierw, jak apostoł Paweł ujął to w hymnie o Miłości:

 

Miłość cierpliwa jest,  

 

łaskawa jest.

 

Miłość nie zazdrości,

 

nie szuka poklasku,

 

nie unosi się pychą;

 

nie dopuszcza się bezwstydu,

 

nie szuka swego,

 

nie unosi się gniewem,

 

nie pamięta złego;

 

nie cieszy się z niesprawiedliwości,

 

lecz współweseli się z prawdą.

 

Wszystko znosi,

 

wszystkiemu wierzy,

 

we wszystkim pokłada nadzieję,

 

wszystko przetrzyma.

 

Miłość nigdy nie ustaje,

 

[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,

 

albo jak dar języków, który zniknie,

 

lub jak wiedza, której zabraknie.

 

Po części bowiem tylko poznajemy,

 

po części prorokujemy.

 

Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,

 

zniknie to, co jest tylko częściowe.

 

Gdy byłem dzieckiem,

 

mówiłem jak dziecko,

 

czułem jak dziecko,

 

myślałem jak dziecko.

 

Kiedy zaś stałem się mężem,

 

wyzbyłem się tego, co dziecięce.

 

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;

 

wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:

 

Teraz poznaję po części,

 

wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

 

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:

 

 z nich zaś największa jest miłość.”

 

Patrzę na nas, patrzę na świat ... wszystkie trzy: wiara, nadzieja, miłość ... trwają? Dlaczego więc tak trudno znaleźć je na tym świecie, wszystkie trzy jednocześnie?

 

Nie taki był zamysł Boga. On nie pragnął, aby wiara nasza zeszła do minimalnej formy, np.: idę do kościoła, bo mi każą, bo inni to robią, bo jestem ochrzczony, bo trzeba. Gdyby dusze nasze były jedyną lampką, światełkiem dnia powiedzmy, w niejednym kościele na mszy byłoby prawie ciemno! Gdyby dusze były jedynym źródłem ciepła, prawie cała ludzkość  zamarzłaby na kość. To jest wiara? 

 

Bóg też nie chciał aby nasza nadzieja była uzależniona od materialnych dóbr, które zbieramy jak chomiki, planując swoją przyszłość. Kiedyś usłyszałam: „Chcesz aby Bóg się pośmiał? Opowiedz Mu o swoich planach”. Coś w tym jest. Tak właściwie to nadzieję zgubiliśmy po drodze do stawianych sobie celów ziemskich; nadzieję na zbawienie.

 

Wiem co mówię, całe moje dotychczasowe życie przetrwałam słysząc niejednokrotnie: 

 

Ty nie masz żadnego celu? Jak to, przecież każdy ma jakieś marzenia i plany! 

 

Moja odpowiedź nie była, jak do tej pory, zadowalająca dla tych osób. 

 

Ja jestem szczęśliwa – odpowiadałam – mam Boga i On mi wystarcza, bo mam wszystko. To On mnie prowadzi przez życie, a tylko ja czasem wymykam Mu się gdzieś na bok

 

I tylko Jego Siła przywraca mnie na Jego ścieżki, gdzie z nadzieją w sercu idę w stronę Nieba, do Ojca. 

 

A co do miłości, która jest największa ... Bóg miał na myśli czystą Miłość! Nie pragnął i nie wskazał w żadnym ze swoich przekazów abyśmy z miłości zabawiali się wzajemnie we wszystkich wariantach seksualnej swobody; nie chciał aby z miłości rodziły się interesy, dewiacje, nienawiść i zazdrość; aby powstawały sekty, w których ludzie dopuszczają się rozpusty. Bóg pragnął i pragnie nadal, powtarzam, czystej miłości. Obdarował człowieka wspaniałym sercem i rozumem, dał mu możliwość rozeznania dobra od zła, poznania granicy w sumieniu, które ma dzwonki alarmowe. Człowiek popsuł to wszystko tracąc kontrolę nad sobą. A przecież moglibyśmy mieć raj na ziemi. Tak, to jest możliwe. Nadal.

 

Beata

 

Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.