Mija rok. A ja czuję potrzebę podzielenia się z Wami tym, co mnie wypełnia: moje serce, myśli, uczucia, pamięć. Chcę to napisać, bo winienem Wam i wdzięczność i świadectwo.  

             Kilka wypadków jeżdżąc samochodem owszem miałem. Powody? Pośpiech, prędkość, zdarzało mi się nieraz spać za kierownicą. Ale wtedy, 15-go maja 2016r., „nic z tych rzeczy”. Czułem się dobrze, byłem wyspany, nigdzie mi się nie spieszyło, ujechałem ledwie 100 km. od promu, pół godziny wcześniej rozmawiałem przez telefon. Dlaczego więc w biały dzień zatrzymałem się na drzewie przed Rymaniem? Nie wiem. Lekarze też nie. Dobrze, że nie było w tym mojego udziału, a przede wszystkim cieszę się, że nikt nie ucierpiał.

             Co było później?

Czas niesamowitej bliskości Boga, Jego obecności i Waszej, prawdziwej miłości. Przekonałem się, że Bóg naprawdę JEST TYM, KTÓRY JEST; przy człowieku. Jego bliskość, pokój, ciepło, radość, którymi wypełniał me serce starczały za wszystko. Ból, cierpienie, ograniczenia (trwające zresztą do dziś) nie mają większego znaczenia, gdy doświadcza się obecności Tego, Którego najchętniej nazywam Miłością. Kolejny już raz doświadczyłem, że Jemu zależy na mnie, że się o wszystko najlepiej zatroszczy. I tak też było. Czasem pojawiały się wątpliwości, że trzeba coś robić. Może szukać lekarza bo noga spuchnięta i gorąca od miesięcy, może jechać na jakieś dodatkowe badania bo się nie zgina jak powinna, itp. A nie chciałem niczego zaniedbać ani z niczym przesadzić. I co? Wtedy ten Jego uspokajający, pełen czułości, rozbrajający mnie głos: Spokojnie. Ufaj. Jestem. Będę twoim lekarzem prowadzącym.

Zdarzył spotkanie z Ludmiłą, która (tak to widzę) z Jego woli znalazła się w Świnoujściu i bardzo mi pomogła służąc swoim czasem i umiejętnościami. Prowadził także do innych lekarzy, którzy odkrywali przede mną prawdę jak jest, choć bali się cokolwiek robić. W końcu doprowadził do Wołomina, gdzie wszczepiono mi wydłużoną endoprotezę biodrową (i to w ramach NFZ-tu).

Przyjęli mnie tam z otwartymi ramionami: wspaniały dr Dariusz Bojanowski, który mówi o sobie, że jest tylko przedłużeniem rąk Najwyższego, opiekujący się mną jego zastępca dr Paweł Petkow i cały Zespół na oddziale Ortopedii. A rozczulił mnie już Nasz Pan zupełnie wtedy, gdy w pokoju pielęgniarek zobaczyłem ekspres do kawy na ziarna Uśmiechnięta twarz bez wypełnienia. Wyrwało wtedy mi się: Aż tak to nie musiałeś. Taki jest Bóg, Który powiedział, że „z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra”.

Dziękuję Ci Mój Boże raz jeszcze za Twoją niesamowitą miłość, pełną czułej i zatroskanej obecności, a także za łaskę takiej wiary!

             Nie ma tyle miejsca, by pisać o wszystkim, ale wciąż są żywe w mojej pamięci przejawy życzliwości i troski gdy byłem w szpitalu w Gryficach i w Wołominie; oczekiwanie na powrót do Wspólnoty; zorganizowanie transportu, lekarstw, łóżka, wózka inwalidzkiego, podestu na werandę. Codzienne „koktajle”, obiady, nutridrinki, żelatyna; zasponsorowane zabiegi i masaże, itd., itp. bym wracał do sił. Także dzielenie się wiedzą, który lekarz czy ośrodek wart jest polecenia.

Pamiętam doskonale wielką radość i szczęście, która emanowały z Was gdy pojawiałem się w kościele oraz podczas mszy św. na plebanii i w czasie szybkiej po nich kawy/herbaty czy czegoś słodkiego. To było tak jakby ktoś w gestach, spojrzeniach, uśmiechach, słowach… wypisał wielkimi literami: jak dobrze, że jesteś z namiUśmiechnięta twarz bez wypełnienia.

             Osobny rozdział był i wciąż jest pisany Waszą modlitwą, zamawianymi mszami św. w mojej intencji, odmawianymi różańcami, duchowymi ofiarami… o powrót do zdrowia i sprawności. Nie sposób tego ich zliczyć ani ogarnąć. Tylko sam Pan Bóg wie ile docierało do Niego podziękowań i próśb. Tak baaaardzo Wam za to dziękuję

             I oczywiście ks. Janusz, którego obecność, pomoc, troska, wrażliwość, życzliwość, etc. przepełnione skromnością i pokorą wypełniały nasz dom.

             Wiem, że czasem byłem trudny i nieznośny. Ból, ograniczenie, zależność, dawały widać znać o sobie. Dlatego też dziękuję za cierpliwość, wyrozumiałość i niezrażanie się. I szczerze przepraszam.

             Piękny to czas. Szczególny i wyjątkowy. Takie dłuższe rekolekcje. Wiele można było odkryć, zgłębić, przewartościować. I cieszę się, że przeżywamy go wspólnie jako wielki dar.

Ks. Ignacy

Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.