Z definicji: 

Parafia (z łac. parochia, paroecia), probostwo – podstawowa jednostka organizacyjna Kościoła katolickiego i wielu innych wyznań chrześcijańskich.

Jednak dla mnie nasza parafia stała się prawdziwą wspólnotą wiernych, ludzi wzajemnie życzliwych, bliskich sobie bez względu na wiek. 

Po ślubie przeprowadziłam się do innej dzielnicy Świnoujścia, gdzie nikogo nie znałam. Po czasie sąsiedzi z najbliższych domów stali się znajomymi. Pozostali mieszkańcy na naszej ulicy to byli Rosjanie. W 1992 roku wojska radzieckie wraz z rodzinami opuściły nasze miasto. Na ich miejsce przyszli nowi lokatorzy, także na naszą ulicę. Ale aby zamieszkać w budynkach posowieckich musieli je gruntownie wyremontować. To trwało… W 1993 roku w kwietniu, w naszej dzielnicy Świnoujścia erygowano parafię, a na naszej ulicy Siemiradzkiego stanąć miał kościół. To był przełom.

Od tego momentu Kościół na „mojej ” ulicy to jak niekończące się święto…

Pewnego wieczoru w kwietniu 1993r. ksiądz Jacek z parafii p.w. Chrystusa Króla przyszedł do nas do domu z drugim księdzem. Przedstawił go nam jako proboszcza nowej parafii na Siemiradzkiego. Był naszym rówieśnikiem, wszyscy mieliśmy po 30 lat. Szybko się polubiliśmy. Ksiądz Dariusz Kiljan miał zapał, wiarę i miłość do ludzi. Szybko zjednał sobie mieszkańców. Początki jego pobytu na nowej parafii były bardzo trudne nie miał swojego lokum. Przyszła plebania jak wszystkie domy poradzieckie nie nadawała się do zamieszkania, wymagała kapitalnego remontu. Na czas remontu ks. Darka gościł proboszcz Gwiazdy Morza ks. Tadeusz Albański.

Zostałam zakrystianką kościoła na placu zabaw pod chmurką. Pierwsze msze św. odbywały się pod gołym niebem, niekiedy w strugach ulewnego deszczu... Ale wtedy zawiązała się wspólnota parafialna, bliskość jakiej nie znałam. Myślę, że tak mogli się czuć właśnie pierwsi chrześcijanie. Były dyżury ukwiecania i sprzątania placu, na którym stał prowizoryczny stół – ołtarz. Poznałam ludzi z innych ulic naszej dzielnicy. Przestałam się czuć obco. To już nie była tylko dzielnica mojego męża, ale stała się także moją. Poczułam się u siebie. I tak już zostało. Minęło ponad 20 lat. Spotykają mnie różne sytuacje, jak to w życiu bywa. Ale w tych zdarzeniach spotykam ludzi mi życzliwych, pomocnych – są to moi współparafianie. Z wieloma znamy się tylko z kościoła, często nie pamiętamy swoich imion, ale czuję się jakbym spotkała kogoś z rodziny. Są np. osoby, które często spotykam w kościele, i które zawsze kojarzą mi się z moimi pobytami w szpitalu. To nie były dla mnie łatwe chwile, ale… Ale te osoby jako pielęgniarki były bardzo życzliwe, pamiętały mnie z kościoła, rozmawiałyśmy o Bogu, o naszej parafii. Z jedną z parafianek – pacjentką spotkałyśmy się na szpitalnym korytarzu. Przywitałyśmy się jak bliskie znajome i wspierałyśmy wzajemnie. Ta bliskość mimo dużej różnicy wieku między nami pozostała do dzisiaj. Jestem Panu Bogu bardzo wdzięczna za tych ludzi i za to, że doświadczyłam czegoś takiego jak narodziny parafialnej wspólnoty, że mogłam w tym brać udział. Jak inaczej wtedy słucha się na mszy św. czytań z Dziejów Apostolskich, czy listów Apostołów do wspólnot chrześcijańskich. Można lepiej rozumieć pragnienie Jezusa „aby byli jedno”.

Grażyna

Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.