Ciepłe wagony pociągu stanowią doskonały kontrast do styczniowego mroźnego nieba. Spoglądam przez okno już z lekką nostalgią, jak zawsze niechętnie opuszczam wyspę. Słońce o tej porze roku chowa się za horyzontem w oka mgnieniu. Tylko chmury jeszcze przez chwilę emanują zachodzącym światłem. Myślę o tym, jak bardzo chciałabym zatrzymać światło tego wyjazdu w sobie, jak bardzo muszę zadbać o to żeby nie zgasło.

Przyjechałam z wieloma pytaniami. Codzienne pokonując kilometry naszej rozległej plaży starałam się wydeptać ścieżkę słynnych 40 centymetrów najtrudniejszej pielgrzymki życia – z głowy do serca. 

Świnoujskiej plaży nie sposób w całości objąć wzrokiem, jest za długa, zbyt otwarta na horyzont. W jednym czasie mogę albo obserwować wiatrak i wypływające z redy promy albo migające światła kurortów w niemieckiej części wyspy. Nie widzę całości. Tak jak nie widzę całości życia a mimo to staram się kontrolować ze wszystkich sił jego przebieg.

Tyle już godzin przemilczanych przed obrazem Jezusa Miłosiernego, ze wzrokiem utkwionym w słowa JEZU UFAM TOBIE. Co to znaczy zaufać? I jak to zrobić bez poczucia porzucenia odpowiedzialności za swoje życie? Jak dobrowolnie oddać kontrolę nad wszystkim lub też choćby i jej iluzję?

Pracowałam kilkanaście lat w korporacji. Mieszkałam w Londynie i w Moskwie, szkoliłam ludzi od Sycylii po Sybir i wszędzie biznes oczekiwał, że wykażę się wszechmogącą kontrolą. Biznes życzył sobie krótszej zimy w Rosji, mniej upalnego lata na Malcie i wyższych obrotów w Bukareszcie niż w Warszawie. Biznes nie znosił bezsilności. Pragnął natomiast kontroli i poczucia wpływu. Na wszystko.

Na przekór więc prawom rynku i ludzkiej naturze pragnę odkryć czym jest BEZTROSKA. Czuję, że kryje się w tym słowie tajemnica poszukiwanych przeze mnie odpowiedzi. Jeżeli mam Bogu powierzyć wszystkie sprawy to muszę w sobie odnaleźć to ufne dziecko, którym On chce żebym była. Stoję nad brzegiem morza, w jednej ręce szalik, w drugiej czapka, zima nie chce być zimna i nic tego nie zmieni. Ani przypieczętowane pięścią w stół korporacyjne targety ani moje plany.

Bogu chvala! Tak pewien chorwacki franciszkanin krzyknął sekundę po tym, jak cichy zgrzyt we wnętrzu żarówki pozbawił go światła. Tego wieczora dziękował też za przyjaciół, z którymi biesiadował, za wino i śmiech. Bogu chvala - mówił witając się z nimi i otwierając butelki z winem. To oczywiste prawda? Za wspólnotę, wino i piękne wieczory trzeba dziękować ale za pozbawienie światła? Zachwycające jest wyznanie zakonnika. Dziękowanie za wszystko, choćby i po ludzku było niewygodne, trudne a może i nawet bolesne.

Bóg ogarnia wzrokiem naszą wielką Świnoujską plażę w całości. Bez ograniczeń i martwych punktów. Tak widzi też nasze życie, od początku, poprzez wszystkie sztormy i odpływy aż do portów końcowych. Życie może nieść nas łagodnie na falach ale to sztormy patrząc wstecz wydają się najcenniejsze. Wycieńczeni nieraz walką z nawałnicą wołamy Go w bezsilności i oddajemy stery. Prosimy, żeby wyprowadził nas na spokojne wody bo okazuje się, że obrany samodzielnie kurs wyrzucił nas w burzliwą otchłań. Wyobrażam sobie, że w takich momentach Aniołowie radują się w niebie – oto człowiek w bezsilności, w końcu przestaje stawiać opór i wchodzić w drogę Boskiej interwencji.

 

Małgorzata Józefa Podolecka

 

Ps. Autorka tekstu, jest świnoujścianką. W okresie świąt Bożego Narodzenia odwiedziła rodzinne miasto i bywała w naszej parafii. Chciała podzielić się z czytelnikami  „Gazetki” tym co w czasie tego pobytu przeżyła i przemyślała

 

Nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.