Moje nawrócenie zaczyna się każdego dnia od słów „Tobie Panie to oddaję, Ty się tym zajmij”. Kiedyś myślałem, że wystarczy zrobić to raz na jakiś czas i dalsza droga z Bogiem będzie zawsze łatwa i przyjemna. Gdyby tylko istniał taki przycisk, który spowodowałby nieustającą łaskę bez odrobiny wysiłku. Takie magiczno-życzeniowe podejście było wielokrotnie przyczyną rozczarowania, gniewu i upadku. Okazuje się, że oddawanie Bogu codzienności i nawracanie się do Niego musi być stałym punktem dnia i nie może odbywać się „raz na jakiś czas”, lecz zawsze wtedy, gdy zaczynam podążać w złą stronę. Dlatego też postawa „jak trwoga to do Boga” nie jest dobrym rozwiązaniem, gdy chcę zbudować prawdziwą relację z Jezusem.

Samowola oddala mnie od Pana – za każdym razem kiedy próbuję przeżyć dzień „po swojemu”, a nie zgodnie z Jego wolą to prędzej czy później to odczuję. Jeżeli rezygnuję świadomie z zaufania do Boga, to prędzej czy później uschnę, a jednym ratunkiem będzie ponowne napicie się ze źródła życia. Tym właśnie jest nawrócenie. Powrotem do źródła, by podążać dalej w łasce i zaufaniu. Często jednak ten powrót do łaski wymaga wysiłku i stanięcia w prawdzie o sobie samym, a droga z rozumu do serca staje się najdłuższą jaką trzeba przebyć.

Zły nigdy nie śpi – moje wady charakteru są idealnym narzędziem w jego rękach. Lenistwo za każdym razem, gdy przychodzi czas modlitwy lub opieszałość, kiedy zdarza się możliwość czynienia dobra. Egoizm i egocentryzm, które co jakiś czas próbują przejąć stery. Łatwo jest wtedy zapomnieć o tym, że Bóg przemawia przez drugiego człowieka. Wtedy też zapominam o tym, że odrzucając bliźniego, odrzucam samego Jezusa. A na samym końcu, zawsze przed upadkiem – pycha – kiedy sam stawiam się w roli Boga, bo przecież mogę być niezależny i nie potrzebuję nikogo, by być szczęśliwym.

Stawiam się w roli Boga również wtedy, gdy staram się projektować przyszłość. Pomimo tego, że nic się jeszcze nie stało, to ja już wiem co się wydarzy. Nie daję sobie szansy na to, by być zaskoczonym przez Boga i prawie, że instynktownie odrzucam zaufanie do Niego. Innym razem tworzę oczekiwania wobec rzeczywistości i jestem rozczarowany za każdym razem, kiedy Pan ma inne plany wobec mojego życia. Wtedy z ratunkiem przychodzi pokora – warunek mojego nawrócenia. Uniżenie się i odrzucenie własnego ego dla ratowania samego siebie – tym jest dla mnie nawrócenie.

Jezus działa tu i teraz, dlatego też moje nawrócenie musi odbywać się tu i teraz. Nie mogę odkładać go jak noworocznych postanowień, mówiąc „mogę zacząć od jutra”. Będę rozliczony z każdego dnia, a być może właśnie dziś jest czas, by nawrócić się i pozwolić na to, by we mnie zmartwychwstał Pan. Dostaję określony czas na ziemi w którym mam zrobić jak najwięcej, by zostać zbawionym. Dlatego też dziś podejmuję decyzję, by podążać w kierunku światła – razem z Chrystusem.

kl. Bartek

nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

© 2014 Rzymskokatolicka parafia p.w. Śś. Stanisława i Bonifacego B.M.