Już od pierwszych minut wyjazdu autokaru sprzed kościoła na Siemiradzkiego ogarnęła mnie atmosfera modlitwy i śpiewu, śpiewu – który, też był modlitwą, zgodnie z zasadą, że śpiewanie Bogu to podwójna modlitwa:). A repertuarem były pieśni religijne, dobrane specjalnie na tę pielgrzymkę i wydrukowane w zeszycikach 32 stronnicowych. Zachwycił mnie dobór pieśni i modlitw zarówno tradycyjnych (m. in. Godzinki), jak i pielgrzymkowych, radosnych – ale zarazem refleksyjnych. Animatorem modlitwy i śpiewu był przede wszystkim ks. Ignacy. Jest to dla mnie niepojęte, jak ten drobnej postury kapłan ogarnia to wszystko z tak niespożytą energią i zapałem: inicjowanie śpiewów i modlitw, granie na gitarze, w międzyczasie potwierdzanie noclegów, posiłków, przewodników, spotkań z umówionymi ludźmi… Jest to niewątpliwie dar Ducha Świętego, którym został On hojnie obdarzony i dzięki niemu spoił nas w chwaleniu i wysławianiu Boga. Nam, pielgrzymom, zostało tylko nie szczędzić swoich gardeł i otworzyć serca na modlitwy. Chyba w miarę to się udawało, bo ks. Ignacy co jakiś czas wyrażał swoją aprobatę. W autokarze przez całe 10 dni pielgrzymowania niemal non stop towarzyszyły nam modlitwy i przede wszystkim śpiewy, przerywane co jakiś czas postojami na rozprostowanie się załatwienie potrzeb. Były też relacje pielgrzymów, którzy wcześniej przygotowali informacje na temat interesujących miejsc, które mieliśmy odwiedzić w najbliższym czasie lub które omijaliśmy, a nie mogliśmy ich odwiedzić ze względu na brak czasu. Mikrofon przewodowy i bezprzewodowy były cały czas dostępne, nie było więc problemu z komunikacją ze wszystkimi pasażerami. Nie brakowało oczywiście również chwil ciszy, w których mogliśmy oddać się osobistej refleksji lub modlitwom, przemyśleniom, podziwianiem przez okna autobusu piękna mijanych miejsc, lub po prostu drzemce. Nieco żartobliwie na początku pielgrzymowania wspólnie przyjęliśmy zasadę, że nie będziemy narzekać na jakiekolwiek trudności, które mogą nas spotkać. Później sobie ją przywoływaliśmy, w momentach trudnych.
Podróżowaliśmy autokarem firmy RadekTawel. Wygodny, nowy – bo zaledwie kilkumiesięczny, przestronny, przeznaczony dla 59 osób, a nas wraz z kierowcami było 38. Kierowcy: Krzysztof i Damian – uśmiechnięci, życzliwi, już na początku zadeklarowali możliwość serwowania kawy, herbaty i wody podczas podróży, co było niezbędnym dla ciała uzupełnieniem pokarmu duchowego, którymi w autokarze były modlitwa i śpiew oraz podziwianie pięknych widoków.
Najważniejszy pokarm duchowy – Eucharystię – mieliśmy łaskę mieć codziennie. Komunia św. pod dwiema postaciami, za każdym razem w nieprzypadkowym, wcześniej starannie wybranym miejscu, zgodnym z kolejnym etapem naszej pielgrzymki. Ponieważ msza św. powinna być i była dla nas centralnym, najważniejszym wydarzeniem, przede wszystkim jej miejsca i okoliczności w kolejnych dniach pielgrzymowania pozostały w mojej pamięci i chciałbym je wszystkie w niej utrwalić.
A każde z nich było niezwykłe.
I tak pierwszego dnia mszę św. mieliśmy w Sanktuarium Maryjnym w Ralbitz-Rosenthal na terenie Niemiec, niedaleko Budziszyna, ok. 400 km od Świnoujścia. Wewnątrz nad ołtarzem umieszczona była figurka Matki Bożej z Rosenthal z dzieciątkiem Jezus, czczona przez okolicznych mieszkańców, ale nie tylko. Jest to teren Serbołużyc, z okoliczną ludnością głównie słowiańską. Język mówiony i pisany słowiański, swojsko brzmiący dla Polaków. Corocznie tradycyjnie odbywają się do tego miejsca pielgrzymki okolicznej ludności, największa skupiająca kilka tysięcy ludzi w drugi dzień uroczystości Zesłania Ducha Świętego. W pobliskiej miejscowości, przy kościele cmentarz z identycznymi białymi nagrobkami I białymi krzyżami. Ma to symbolizować równość wszystkich ludzi po śmierci. Niektóre pochówki dokonane były całkiem niedawno, czyli „cmentarz żyje”, jak i aktywność parafian, o czym świadczą świeże informacje w gablotach z ogłoszeniami, w języku serbołużyckim – w dużej mierze przez nas zrozumiałym.
1-szy nocleg w Standort/Vierzehnheiligen (14 Świętych Wspomożycieli), ok. 630 km od domu, w pielgrzymkowym domu noclegowym u stóp pięknej, monumentalnej bazyliki Vierzehnheiligen. Tych 14 Świętych Wspomożycieli to święci: Cyriak, Eustachy, Pantaleon, Dionizy, Erazm, Achacy, Błażej, Krzysztof, Barbara, Eugeniusz, Wit, Jerzy i Małgorzata, których zabytkowe rzeźby i malowidła znajdowały się wewnątrz kościoła. Nie wszystkim udało się wejść do środka świątyni zaraz po przyjeździe wieczorem, ale była możliwość następnego dnia rano. Poza tym w domu noclegowym przy kaplicy były albumy ze zdjęciami zarówno tego pięknego średniowiecznego kościoła, jak i okolicznych, w tym świątyń odległego o ok. 50 km Bambergu, związanego ze Świętym Ottonem.
W zeszłym roku zainaugurowano w naszej diecezji szczecińsko-kamieńskiej obchody związane z 900-leciem Misji Pomorskiej tego świętego, które kończą się w czerwcu tego roku. Miejsce to w związku z tym ma dla mnie szczególną wymowę. Lecz przede wszystkim rejony te bliskie są mojemu sercu ze względu na relacje, jakie z początku lat 90-tych nawiązał śp. ks. Marian Wittlieb pomiędzy moją parafią pw. bł. Michała Kozala w Świnoujściu a parafią w Hoehstadt nad rzeką Aisch, niedaleko Norymbergi. Oprócz tego okolice te są piękne widokowo, a zarazem bogate w obiekty sakralne ważne dla chrześcijaństwa, ze szlakami turystyczno-pielgrzymkowymi i bazą noclegową aż do odległej o ok. 140 km Norymbergi. Ze względów organizacyjnych nie udało nam się zwiedzić Bambergu i innych miast za wyjątkiem Norymbergi, tak więc w przyszłości będzie można tu powrócić (niektórzy po raz kolejny).
nasz adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.