Co właściwie czyni nas chrześcijanami? Co definiuje naszą tożsamość? Dlaczego jesteśmy chrześcijanami i jaki to ma związek z nadzieją? Szczególnie dziś wiele osób zadaje sobie to pytanie i my, i ja również w Kręgu Biblijnym w mojej berlińskiej wspólnocie postawiliśmy je sobie. Poprzez cały okres Wielkiego Postu rozpatrując Pismo Święte szukaliśmy odpowiedzi na nasze pytania.
Odpowiedz na te pytania okazała się bardzo prosta: Jezus pokazał nam ta drogę, jak my, możemy znaleźć pełnię życia, dobre życie, które będzie udane i spełnione. My, chrześcijanie, chcemy podążać tą drogą za Jezusem, iść za Nim i zaufać Jezusowi i Jego przesłaniu. Jego przesłanie, że Bóg jest niczym innym jak miłosierdziem i miłością i że nie powinniśmy robić nic innego, jak tylko okazywać Jego miłość i miłosierdzie innym. Przez chrzest, my chrześcijanie, doświadczamy obietnicy bycia umiłowanymi dziećmi Boga i bez względu na to, jak potoczy się nasza ścieżka życia, nie możemy utracić tej obietnicy. A w chrzcie dodatkowo doświadczyliśmy: „Zostaliśmy zbawieni ku nadziei” (Rz. 8,24)
Na Rok Święty 2025 papież Franciszek wybrał motto „Pielgrzymi nadziei”. Dlatego też wyznaczyliśmy naszą kaplicę chrzcielną w v jako miejsce pielgrzymkowe do której można wejść o każdej porze dnia/nocy i przedstawić Bogu to, co mnie martwi, moje własne niepewności i potrzeby ludzi, których znam.
Mając na uwadze obietnicę która dał mi Pan Jezus, że jestem umiłowanym dzieckiem Boga, chce żyć z nadzieją i te nadzieje przekazywać innym ludziom. To właśnie definiuje mnie jako chrześcijankę i czyni mnie pielgrzymem nadziei. Pielgrzymi nie maszerują po prostu. Sama droga nie jest celem. W naszej jubileuszowej pielgrzymce podążaliśmy drogą, czasami trudną, ale mającą jasny cel. Doświadczyć nieskończonej miłości Boga.
Wierzę, że życie nas wszystkich zmierza w kierunku tego celu. Niczyje życie nie kończy się niczym. Zbliżając się do nieskończonej miłości Boga, mogę doświadczać tej miłości wciąż na nowo w moich bliźnich.
Dziękuję pielgrzymkowemu organizatorowi ks. Ignacemu za włożony trud w realizację planu Pana Boga, a Wam kochani za wspólnie spędzony czas.
Zakończę modlitwą – prośbą do Pana Boga by pozwolił mi świadczyć o tej nadziei którą noszę w sercu, zwłaszcza tam, gdzie ludzie wątpią, gdzie doświadczenia są bolesne, a przesadne wątpliwości prowadzą do apatii. Amen
Basia
Pielgrzymi szlak (oczami i sercem Krzysztofa) cz. 1.
W roku 2025 przypada w kościele katolickim kolejny jubileusz zwyczajny, który pierwszy raz ogłoszony był w roku 1300. W bulli „Niech nadzieja napełni serce – nadzieja zawieść nie może” papież Franciszek określił myśl przewodnią obecnego jubileuszu, którą jest nadzieja. Wezwał również wiernych do podjęcia z okazji tego jubileuszu pielgrzymek do wyznaczonych świątyń. Są one rozsiane po całej Polsce i świecie. Do wielu wskazanych polskich świątyń udało mi się już dotrzeć, w tym do najbliższego dla mojego miejsca zamieszkania Sanktuarium Chrystusa Króla w Świnoujściu. Jednak moim wielkim marzeniem było udanie się do Rzymu, które to miasto i jego niektóre świątynie papież Franciszek szczególnie wyznaczył w swojej bulli jako cel pielgrzymek ze względu na ich wielkie znaczenie dla chrześcijaństwa. Z powodu charakteru mojej pracy i braki kadrowe wydawało mi się to bardzo trudne do zrealizowania, bo nie jestem w stanie w zasadzie określić swojego urlopu więcej niż kilka dni do przodu. Dlatego z nadzieją – nomen omen – wyczekiwałem okienka, które Pan Bóg mi otworzy. Zorganizowanie wyprawy do Rzymu indywidualnie bądź z garstką ludzi, samolotem w tę i z powrotem, plus kilka dni pobytu, nie byłoby może większym problemem i taka opcja wydawała mi się bardziej możliwa do zrealizowania w mojej sytuacji zawodowej, ale zależało mi bardzo na odbyciu pielgrzymki z grupą ludzi nieprzypadkowych, z modlitwą, śpiewami, z trudami związanymi z wielogodzinnym pokonywaniem drogi i postojami noclegowymi. Wiedziałem, że parafia pw. św. Stanisława i Bonifacego z ks. proboszczem Ignacym Stawarzem jest zdeterminowana do zorganizowania takiej pielgrzymki i pracuje nad tym, rozpatrując warianty różnych tras, w tym również przez Carlsberg w Niemczech, w którym tak bliski mojemu sercu ks. Franciszek Blachnicki spędził ostatnie lata swojego życia. W pewnym momencie w połowie kwietnia chciałem już nawet zgłosić swój udział w pielgrzymce z „Bonifacego”, ale jak dowiedziałem się, że ma ona trwać aż 10 dni, zrezygnowałem z zapisu, gdyż dla mnie ten czas wydał się abstrakcyjny. Jednak w piątek (przed planowanym wyjazdem w sobotę 26.04.2025 o godz. 05.00) po dokładnej analizie sytuacji w pracy okazało się, że w perspektywie najbliższych dni nie powinno być żadnych zdarzeń, które wymagałyby mojej osobistej obecności. Po skontaktowaniu się z ks. Ignacym okazało się również, że ciągle jest wolne 1 miejsce – i to dla mężczyzny.
A zatem – pomyślałem – „Dzięki Ci, Panie Boże!! Ty wiesz, jak bardzo tego chciałem. Dajesz mi szansę, z której muszę skorzystać. Wystarczy tylko wziąć na wszelki wypadek laptop do ewentualnej pracy zdalnej i jadę na pielgrzymkę taką, jakiej pragnąłem!!!”
Krzysztof